- Och, jaka szkoda... - Zasmuciła się, ale z wielką radością przyjęła propozycję syna Aresa. Ona także ostatnimi czasy spędzała mało czasu nad treningiem. Jej dni wygladały mniej więcej tak nuda, patrol, nuda, papierosy, wódka, nuda i jeszcze więcej papierosów.
- Spoko. Idziemy na arenę, tak? - Zapytała. Pomyślała o tym, jakie straty mogliby wyrządzić tu, w lesie. Artemida wywaliłaby ją z orszaku zanim dziewczyna zdążyłaby powiedziec przepraszam.